Poradnik przetrwania z dwójką małych dzieci

Jesteś w drugiej ciąży i wszyscy serwują Ci teksty typu: „odpoczywaj teraz, bo później nie będzie jak”, „z jednym dzieckiem to luzik, zobaczysz jak ciężko jest z dwójką” i w końcu: „nie boisz się, że nie dasz sobie rady z dwójką maluchów”? Mi często zdarzało się słyszeć te i podobne słowa, ale jakoś założyłam, że nie może być tak źle, że tyle mam daje radę, więc dlaczego ja miałabym sobie nie poradzić. I wiecie co? Wcale nie jest źle, jest hmmm… intensywnie, czasem ciężko, ale częściej śmiesznie. I głośno.

Najgorszy był pierwszy miesiąc, pomimo że wtedy byliśmy we czwórkę, bo mąż miał urlop (urlop życia, co?;-) ). Malutki nie sprawiał większych problemów, dużo spał, rzadko płakał, to starsza córka dała nam wtedy popalić (wiadomo – była to dla niej zupełnie nowa sytuacja i na swój dziecięcy sposób ją przeżywała). Co nam wtedy pomogło?

  • Dostosowanie rozkładu dnia do jej potrzeb. Synek spał większość czasu i wszędzie, więc spacer, zabawy na placu zabaw, drzemka starszej córki, obiad itp. zostały niezmienione, o znanych jej porach. Staraliśmy się też wtedy organizować jej atrakcje typu wyjście do zoo, wyjścia do sali zabaw, wyjścia na lody i poświęcać jej jak najwięcej czasu i uwagi, żeby nie czuła się zazdrosna czy odtrącona (niestety pomimo tego zdarzały się histerie, wymuszanie krzykiem)
  • Podział obowiązków z mężem. Ja w nocy wstawałam do maluszka, on ewentualnie do starszej córki, on robił śniadanie, gdy ja rano karmiłam synka, on ogarniał zakupy, ja pranie itp.
  • Leniwe spędzanie czasu, gdy tylko było to możliwe. Wspólne oglądanie bajek ze starszą córką, czytanie książeczek, czasem zdarzyło się nam mieć drzemkę we czwórkę.

No dobra, a co po pierwszym miesiącu? Widząc różne humory córki, bałam się powrotu męża do pracy. Czy słusznie? Zdarzały się chwile, że oboje dzieci płakało jednocześnie, że nie wiedziałam kogo mam uspokajać najpierw, że miałam dosyć i chciałam teleportować się w kosmos, ale dzieci są naprawdę mądre – córka szybko przystosowała się do nowej sytuacji (przykładowo: początkowo karmiłam malutkiego siedząc na podłodze i bawiąc się wolną ręką z córką, ale już po kilkunastu dniach ona nauczyła się bawić sama podczas karmień braciszka; zrozumiała, że gdy mama położy spać dzidziusia, jest czas dla niej ). A teraz konkrety: co ułatwiło mi wtedy życie i właściwie ułatwia do dzisiaj? (wprawdzie od września córka chodzi na 6-7 godzin do przedszkola, ale niestety często łapie przeziębienia i zostaje w domu)

  • Catering pudełkowy. Jedzenie to dla mnie podstawa, głodna robię się naprawdę zła ;-), więc mój potencjalny głód był moją wielką obawą. Z tej przyczyny zdecydowałam się na zamówienie gotowych posiłków na pierwsze dwa tygodnie. Jak ktoś ma taką możliwość, to polecam, to naprawdę wygodna (i zdrowa) opcja. Ale obiady od mamy czy przyjaciółki to też super sprawa i na pewno oszczędzą nam trochę czasu (i wysiłku). Ostatecznie moje obawy okazały się niepotrzebne, bo zazwyczaj znajdowałam czas na przygotowanie posiłków. Czasem obiad był dopiero na kolację, czasem był bardzo prosty i robiony na szybko, ale głodni nie chodziliśmy. Często dostaję od Was pytania, czy Thermomix naprawdę się przydaje. Moja odpowiedź zawsze brzmi: tak, zdecydowanie! Używam go codziennie i niektóre obiady robią się praktycznie same. 

  • Proszenie o pomoc. Ja zawsze miałam z tym problem, ale przy dwójce dzieci nauczyłam się prosić i korzystać z pomocy babć czy kogoś bliskiego. Na co dzień dziadkowie nie zajmują się moimi dziećmi, bo mieszkają w innych miejscowościach, ale w przypadku chorób itp. wiem, że mogę na nich liczyć. Babcie w niektórych przypadkach są  niezastąpione!
  • Zakupy online. Oszczędzą nam naprawdę wiele nerwów. Kto był sam w centrum handlowym z dwójką dzieci, wie o czym mówię. U nas większe zakupy mąż robi w sobotę, warzywa, owoce czy coś czego brakuje ja dokupuję w tygodniu (szybkie zakupy ogarniam nawet z dwójką ;-)), a resztę zazwyczaj zamawiamy przez internet. Bez wychodzenia z domu, bez tłumów, pośpiechu, w komfortowych warunkach (pomińmy fakt, że żeby kupić sobie dobre jeansy, najpierw 5 razy muszę odesłać te niepasujące).
  • Chusta/Nosidło. Do wyjść z domu była niezastąpiona. Maluszek (pomijając pierwsze 2 tygodnie) nie umiał zasypiać w gondoli, więc wiązałam go w chustę, gdzie zaraz zasypiał, a ja miałam wolne ręce i mogłam pchać wózek ze starszą córką czy bawić się z nią na placu zabaw.
  • Bycie dobrą dla samej siebie i dbanie o siebie. Dbanie o siebie przy dzieciach nabiera trochę innego znaczenia, ale pamiętajmy, że szczęśliwa mama to szczęśliwe dzieci. Ja lepiej się czuję w delikatnym makijażu, więc zazwyczaj znajduję w ciągu dnia 5 minut na jego zrobienie. Jeśli noc była naprawdę kiepska lub czuję się zmęczona, to w wolnej chwili nie sprzątam, tylko odpoczywam. Chodzi o taką chwilę tylko dla siebie i zrobienie czegoś, co sprawi przyjemność tylko tobie. Może to być joga, wieczorne spa, odcinek serialu czy delektowanie się kawą i ciastkiem.
  • Duuuuużo cierpliwości ;-). Ciągle się jej uczę, wydaje mi się, że już opanowałam do perfekcji, a córka udowadnia mi, że jednak nie. No cóż, wiele jeszcze przede mną…

Może Ci się także podobać

4 komentarze

  1. Ja też z dwójką, ale starszak w przedszkolu, za to Mała nieodkładalna i krótkośpiąca… Także gotujemy na zapas w niedzielę, tak żeby tylko coś dogotować w tygodniu, mrozimy np. kotlety. Ja też lubię jak mam ugotowaną zupę i sobie zjem w międzyczasie. I byle do soboty 😝

    1. Jakoś trzeba sobie radzić 😉 U nas niestety maluszek też już coraz mniej śpi, zdarzają się dni, że ma dwie drzemki po 30-40 minut.

  2. Po przeczytaniu uspokoiłam się i odetchnełam, może nie zupełnie z ulgą;) ale zawsze dobrze wiedzieć że ktoś ma podobnie, ciężko a i tak daje radę:) także nie załamuje się i myślę pozytywnie.

    1. no pewnie, nie ma się co załamywać, a nastawienie ma naprawdę duże znaczenie! Szczególnie przy humorkach 2,5 latki 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.