Wydaje Ci się, że już nie masz sił, że wyczerpałaś swoje pokłady cierpliwości i krzyknęłaś na dziecko, że Twoja kreatywność już się skończyła i nie umiesz wymyślić nowej zabawy, że Twoje dziecko nie je obiadów, bo widocznie kiepsko gotujesz, że to Twoja wina, bo młodsze dziecko się przewróciło i nabiło sobie pierwszego guza, że się przeziębiło, bo na spacerze zdjęło szalik, że nie dopilnowałaś młodszego rodzeństwa i popsuło zabawkę starszemu dziecku, że nie dasz rady kolejnej nocy wstawać, tulić, bujać i śpiewać, że na placu zabaw wszystkie mamy są bardziej zadbane, bardziej uśmiechnięte i na pewno lepiej ogarniają? Spokojnie, każda z nas ma takie myśli. Jednak sam fakt, że się zastanawiamy, czy jesteśmy wystarczająco dobrymi rodzicami świadczy już o tym, że nam na tym zależy i że (prawdopodobnie) dla swoich dzieci jesteśmy najlepszymi mamami.
Na pewno znacie te poranki, kiedy wstajecie niewyspane po nocy z wieloma pobudkami, zmartwione, że u chorego dziecka nie ma poprawy i wciąż kaszle? Dołóżcie do tego starsze dziecko, które wstaje też w nienajlepszym humorze i od rana robi aferę i histerię, bo coś chce „już” i natychmiast. U nas dziś był właśnie jeden z tych poranków. Przyznaję: niepotrzebnie się zdenerwowałam i podniosłam głos, przecież można było zagadać, zmienić temat, pogilgotać, po prostu inaczej to rozegrać. Ale czy to świadczy, że jestem złą mamą? (Mam nadzieję, że) Nie. Zawsze przepraszam w takich sytuacjach i jak mała się już uspokoi, rozmawiamy, tłumaczę, dlaczego się zdenerwowałam. Nie pozwalam, by już cały dzień był skreślony i ponury przez jeden incydent.
Jestem mamą od prawie trzech lat, ale ciągle się uczę. Jestem tylko człowiekiem, a macierzyństwo to najtrudniejsza i najbardziej odpowiedzialna rola, w której do tej pory się znalazłam. Czasem płaczę, przechodzi mi przez myśl, że nie mam siły, że nie nadaję się, że bycie mamą dwójki mnie przerosło, ale po chwili (czasem dłuższej, czasem krótszej) dociera do mnie, że kocham swoje dzieci ponad wszystko, spinam pośladki i znajduję siły, żeby dalej się starać, nosić, zabawiać i rozśmieszać. Pamiętajmy, że dzieci szybko rosną, że zaraz nie będę chciały być noszone, że buziak to będzie dla nich siara (tak się jeszcze mówi ;)?), że nie będą już potrzebowały 100% naszej uwagi i nie będą chciały spędzać z nami tyle czasu. Korzystajmy z tego, że teraz jesteśmy dla nich całym światem i kochają nas bezwarunkowo.
