Czy mamy na instagramie zakłamują rzeczywistość?

   Często spotykam się z opiniami, że instagram kłamie, że pokazuje tylko piękne obrazki, że #instamamy idealizują macierzyństwo, że zdjęcia są wyreżyserowane i że rzygać się od tego chce. 

   No tak: włączasz instagram, przeglądasz stronę główną i widzisz mamy, które są pomalowane i uśmiechnięte, ich dzieci czyste, a domy posprzątane. Nieśmiało zerkasz w stronę kuchni, gdzie zlew zawalony jest brudnymi garnkami (których nie umyłaś jeszcze, żeby nie obudzić dziecka ;)), w lustro nawet nie musisz zerkać, żeby wiedzieć, że jesteś zmęczona, niepomalowana, a na Twoich dresach jest plama, a nawet dwie: od pomidora i farbek (albo czegoś innego, mniej zidentyfikowanego). I w tym momencie zastanawiasz się: co jest ze mną nie tak? NIC. Wszystko jest z Tobą jak najbardziej w porządku. Bądź pewna, że te mamy (które czasem wydają Ci się idealne) też mają czasem takie dni, że w ich domach jest istny Armagedon, że ich dzieci płaczą i krzyczą, a one o godzinie 12 uświadamiają sobie, że jeszcze nie umyły zębów, a do 15 są w piżamie czy rozciągniętym swetrze.

   Dlaczego więc nie takie obrazki przeważają na instagramie? Bo po pierwsze mało kto myśli w takich chwilach o robieniu zdjęć, a po drugie instagram to aplikacja, która ma być rozrywką, odskocznią czy źródłem inspiracji (i większość jego użytkowników chce zobaczyć tam coś innego niż to co widzi rozglądając się wokół siebie). Ja sama tak go właśnie traktuję, używam go dla przyjemności i poprawy humoru, a nie złapania doła. Dlatego, mimo że czasem narzekam i się Wam żalę, to częściej staram się jednak pokazywać te dobre strony bycia mamą i radosne chwile z dziećmi (bo w końcu to one przeważają w macierzyństwie, prawda?). 

   Myślę, że osoby, które uważają, że instagram to ściema, powinny wiedzieć, że słowem klucz jest tu dystans, bo te obrazki, które tam widzimy to tylko wycinek czyjejś rzeczywistości i nawet jak wydaje się, że ktoś pokazuje i dzieli się wszystkim, to tak nie jest (każdy ma inne granice prywatności).  I to że na zdjęciu patrzysz na piękny flatlay z drogimi perfumami w roli głównej, nie oznacza, że jego autor nie ma żadnych problemów, a obrazek na pozór zrelaksowanej mamy, pijącej kawę i jej słodkiego bobaska śpiącego obok nie wskazuje na to, że maluszek zanim zasnął, cały ranek popłakiwał i spędził u niej na rękach. Zatem dystans i czerpmy z instagrama te #good vibes only 😉

Może Ci się także podobać

5 komentarzy

  1. Pewnie, że tak 🙂 Nie tylko instamamy pokazują udoskonaloną wersję macierzyństwa. Każdy z nas robi sobie zdjęcia wtedy, gdy dobrze wygląda, albo znajduje się w ciekawym miejscu 🙂

    1. Racja 🙂 to tak samo jak ktoś niezapowiedziany wpada z wizytą-jak usłyszę dzwonek wpycham „bałagan” do drugiego pokoju/do szafy i otwieram dopiero drzwi. Nie każdy chce pokazywać swoje brudy 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.