
Wiele kobiet jeszcze będąc nastolatkami wie, że chce mieć dzieci, marzy o słodkiej córeczce, ubranej w różową sukieneczkę albo o gromadce chłopaków, szalejących w ogrodzie. Ja do 25tego roku życia mówiłam, że nigdy nie będę miała dzieci i że macierzyństwo to zupełnie nie moja droga. Pewnie też z tej przyczyny nie zwracałam większej uwagi, jak wygląda życie z dziećmi mojego rodzeństwa czy znajomych i pewnie też z tego powodu tak wiele rzeczy mnie zaskoczyło, gdy w końcu zdecydowaliśmy się na dziecko. To, na co wszyscy mnie nastawiali, to były głównie nieprzespane noce i ciągłe zmęczenie. U nas się nie sprawdziło, bo pomimo wielu pobudek, nigdy nie zdarzyła się nam noc, że spałam tylko np. 2-3 godziny albo nie spałam wcale.
Zaskoczyło mnie to za to wiele innych kwestii:
- Odwieczny strach i troska. Od pierwszego dnia, kiedy się dowiedziałam o ciąży, towarzyszył mi strach o moje nienarodzone jeszcze maleństwo. Przed każdym usg czułam się zestresowana i myślałam tylko, czy wszystko będzie dobrze, czy dziecko prawidłowo się rozwija, czy urodzi się zdrowe. Po jego narodzinach strach nie zmalał, zmieniły się tylko jego powody. Dopiero po kilku miesiącach wyluzowałam, co nie oznacza, że przestałam martwić się o swoje dziecko. Wciąż jest mnóstwo powodów do obaw: czy ten katar to tylko katar czy już coś poważniejszego, czy je wystarczająco dużo witamin, czy podczas wyjścia z babcią nie będzie płakać za mamą, czy poradzi sobie w przedszkolu, czy nie będzie czuła się zestresowana występem na Dzień Babci i Dziadka. I tak pewnie będzie już zawsze.
- Chęć oddania wszystkiego. W pewnym stopniu zawsze byłam egoistką. Dzieci to zmieniły. Temu strachowi, o którym piszę wyżej, towarzyszy też troska i myśl, że dla dziecka zrobi się wszystko. Od dzielenia się jedzeniem i oddania ostatniego kawałka ciasta po leżenie plackiem w szpitalu na patologii ciąży, bo twoje dziecko jest zagrożone.
- Brakujące ręce i czas. To chyba tak naprawdę dopadło mnie dopiero przy dwójce dzieci. Karmisz piersią młodsze dziecko, a starsze właśnie wtedy uświadamia sobie, że chce a) robić i jeść omleta b) na ręce c) bawić się w robienie bazy. No aż się prosi o dodatkową parę rąk (chociaż i tak tylko kobiety wiedzą, ile można zrobić z dzieckiem na rękach). I wydłużoną dobę, żeby po położeniu pociech spać, wygospodarować jeszcze czas dla siebie i swoich potrzeb. Czas poświęcony dzieciom to prawdopodobnie najpiękniejszy czas, ale fajnie czasem też zrobić coś dla siebie. Nie wspominając o wszystkich przyziemnych obowiązkach.
- Moja niekonsekwencja. W założeniach dziecko miało nie jeść słodyczy, nie oglądać bajek i nie robić histerii. Taaaaa… 😉
- Pobudki o 6 rano w wieku kilku miesięcy i spanie do 7.45, gdy na 8 trzeba już być w przedszkolu. Znacie to? Albo gdy Wasze dziecko jest już marudne ze zmęczenia, ale nie pójdzie spać? Gdy zasypia o 16, budzi się przed 18, do 19 marudzi, a później ma tyle energii, że szaleje do 23? Albo gdy jest bez drzemki i myślicie, że szybko zaśnie wieczorem, a tymczasem usypianie trwa 30 minut, Ty zasypiasz, a dziecko wciąż nie?
- Wiecznie porozrzucane zabawki. Żeby zacząć się bawić najpierw najlepiej wysypać wszystkie zabawki z kosza. Po 5 minutach wyciągnąć plastikowe i drewniane naczynia znajdujące się w dziecięcej kuchni, po kolejnych 15 puzzle, później klocki… Pomimo że córka jest uczona porządków i zazwyczaj chętnie sprząta zabawki, to są chwile, że ledwo można przejść. A od kiedy syn się przemieszcza i ściąga co popadnie, mogłabym sprzątać te zabawki bez przerwy. Dlatego większość najlepiej zostawić do wieczora 😉
A co Was zaskoczyło, gdy zostałyście mamą?
6 komentarzy
Zawsze lubiłam dzieci, fajnie było pobawić się z nimi, ponosić. wydawalo mi się nawet, że mam cierpliwość i podejście. Ale pięknie to tylko wyglada z obcym dzieckiem. Przy swoim zdziwiło mnie jak bardzo dużo czasu i uwagi trzeba mu poświęcić. Od urodzenia wymagał ogromnego zainteresowania, noszenia, zabawiania, ale jak to każdy mówił „poczekaj, będzie lepiej jak: zacznie siadać”, no nie było więc „jak zacznie raczkować”, mhm.. „no to jak zacznie chodzić”. Taa… 🙂 Właśnie zaczyna powoli chodzić, a jest gorzej niż było, wszędzie uczepiony do nogi, wyjący bo on musi zobaczyć natychmiast co robię, a generalnie nie mogę prawie nic z nim zrobić będąc sam na sam. Zabawianie to level hard, bo wszystko nudzi się po chwili. Najlepiej to nos matka i nie marudź, tylko nie siadaj bo to nudne. Zatem jak widzę zdjęcia perfekcyjnych mam, domów to pytam tylko jaaaak? Ja mam nawet wyjca w toalecie. Myślę, że to jest taki największy szok, jak dziecko potrafi ograniczyć. I nie boje się tego powiedzieć, mimo wielu tez instamam, że jak się chce to można i że dziecko nie ogranicza. Dodam, że u nas dodatkowe ograniczenie to absolutna nienawiść do fotelika samochodowego i równie duża do wózka, a nosidlo już w ogóle odpada bo przecież za bardzo ogranicza 😉 a zatem nje,nie zawsze jak się chce to mozna, chyba że komuś nie przeszkadza wycie do księżyca to moze i można wszystko 😉 ale żeby nie było tylko narzekania, nie cofnelabym czasu i nie wróciła do życia przed 🙂
Dużo zależy od dziecka. Nawet jak teoretycznie się przygotujesz i wiesz, co Cię czeka, to własne dziecko może Cię zaskoczyć. Twoje to chyba tzw. high need baby?Ja się nie zgadzam z tym, że dziecko nie ogranicza/nic nie zmienia itp. Zmienia bardzo dużo 🙂
Dziecko zmienia i to bardzo dużo. Dla mnie największy dar jaki można sobie wymarzyc. Pozdrawiam
to prawda:)
Ja za to,długo nie przepadalam za dziećmi, stały mi się bliższe, gdy zaczęłam pracować w przedszkolu.Zanim na świat przyszedł mój synek,uwazałam, że ustawie go sobie,tak jak będę chciała.,,Na pewno nie będzie spal z nami w łóżku” na pewno nie będzie się budzil w nocy,nie będzie zabkowal,itp. Ideal:D jakież było moje zdziwienie kiedy przez 3 pierwsze miesiące plakal non stop z powodu kolek.Po kolkach przyszły problemy ze snem,wielokrotne pobudki do piersi,ktore spowodowały, że i tak spimy razem…:D Oprócz tego,nie zdawałam sobie sprawy,ze dziecku trzeba poświęcić codziennie ogromnie dużo uwagi…
Z kolei ja do tak 19 roku życia bardzo chciałam mieć dziecko. Ówczesny partner przekonywał jednak, że najważniejsze wtedy było wykształcenie, dzieci później. Chęć na bycie mamą przeszła i tak mi zostało, a przekroczyłam trzydziestkę. Pytanie czy ta chęć powróci czy też najlepsza byłaby wpadka i nagle „poczuję” że macierzyństwo to jest to czego czego pragnę? Póki co moje obecne życie jest ok i nie odczuwam jakichkolwiek braków patrząc na koleżanki, które są już mamami.