Gdy nie byłam mamą, nie doceniałam czasu dla siebie po pracy czy wolnego weekendu. Nie powiem, że nie umiałam się cieszyć pewnymi chwilami, ale samotny shopping (czyt. w spokoju), kubek herbaty i książka, wyjście na siłownię czy oglądanie filmu w deszczowe popołudnie nie było dla mnie niczym nadzwyczajnym, więc uznawałam to wszystko jako normę. Dzisiaj jest zupełnie inaczej. Takie chwile bardzo doceniam, uwielbiam, kocham, no i co tu ukrywać czasem po prostu na nie czekam. Tak jest, czasem w poniedziałek już o 9 czekam na drzemkę syna i w związku z tym czas dla siebie ;). Nie każdą jego drzemkę przeznaczam na swoje przyjemności, częściej raczej na obowiązki, ale są dni, że bezkarnie myślę tylko o sobie. Wykorzystuję wtedy te chwile na spędzenie trochę więcej czasu w łazience (grunt, żeby nie ulec pokusie jej sprzątania), czytanie książki czy zrobienie zakupów online.
Domowe SPA
Która z nas nie lubi choć chwilę leżeć i pachnieć. Nie jestem osobą, która musi codziennie rano nałożyć makijaż, bo inaczej nie wyjdzie z domu, która regularnie ma pomalowane paznokcie czy systematycznie nakłada maseczkę na twarz. Niestety albo stety to nie ja. Staram się ostatnio, żeby moim wieczornym nawykiem stało się szczotkowanie ciała na sucho i nakładanie balsamu po prysznicu. Już po kilku dniach widzę efekt w postaci mięciutkiej i bardziej jędrnej skóry. Maseczkę na twarz nakładam od przypadku do przypadku, choć zazwyczaj ten raz w tygodniu mi się udaje.
Co do makijażu, to nie robię go codziennie, ale dosyć często. Zajmuje mi 5-10 minut, a ja pomalowana czuję się lepiej. Samo malowanie ostatnio sprawia mi też dużą przyjemność, zaczęłam znowu malować powieki i usta i efekt całkiem mi się podoba.

Książki:
Przyznaję – czasu na czytanie mam w ostatnim czasie mniej, a książek czekających w kolejce na półce więcej, ale staram się jednak czytać coś oprócz książeczek dzieciom. Z przeczytanych pozycji polecam Wam „Światło, które utraciliśmy” i „Jutro” Musso. Autorstwa Musso czytałam kiedyś „Dziewczynę z Brooklynu”, a potem długo długo nic, ale wiem, że do tego autora będę jeszcze wiele razy wracała, bo jego książki mają w sobie coś niepowtarzalnego. Co do dwóch pozostałych książek widocznych na zdjęciu: nie przepadam za poradnikami i coachingiem, ale te dwie są warte uwagi. „7 nawyków skutecznego działania” pomimo, że zostało napisane w 1989 roku wciąż jest aktualne, a „Słowa mocy” Agnieszki Maciąg nastrajają naprawdę pozytywnie. Pomimo, że uważam, ze niektóre kwestie są przesadzone, z kilkoma radami zupełnie się nie zgadzam, to jednak cieszę się, że na te książki trafiłam i coś z nich wyciągnęłam dla siebie.

Telefon
Kto nie potrzebuje czasem odmóżdżenia i nie scrolluje Instagrama, Pinteresta i appek zakupowych niech pierwszy rzuci kamieniem ;). Korzystacie z Pinteresta? Dla mnie to najlepsze źródło inspiracji wnętrzarskich, fitness, modowych, a także kopalnia świetnych, zdrowych przepisów. Czasem znajduję też tam ciekawe zabawy dla dzieci czy rękodzieła DIY do wykonania z maluchami, polecam teraz zerknąć na wielkanocne.

Netflix
Niestety, oglądanie seriali w ciągu dnia zostało już tylko moim wspomnieniem. Teraz jedyny czas, kiedy możemy z mężem sobie na to pozwolić następuje wieczorem, po zaśnięciu dzieci. Nasza przygoda z Netflixem zaczęła się kilka lat temu od „House of cards” i do dziś uważam, że to jedna z lepszych produkcji. Za kultowy uważam już też „Dom z papieru” czy „Suits”. Z nowszych koniecznie zobaczcie „Emily in Paris”, „Unorthodox”, „Lupin”, „The Crown”.
